poniedziałek, 26 listopada 2018

Panna horoskop 2019-2020.

Biblioteka

Miejska Biblioteka Publiczna im. Juliana Tuwima w Brzezinach.
Najlepsza pod słońcem ❣️
Jestem jej czytelniczką od ho ho ho ho albo jeszcze jedno ho!
I jak pomyślę, że na jej półkach jest moja osobista, własnoręcznie udziergana książka, 
to nie potrafię napisać co czuję 🙋‍♀️
http://mbp-brzeziny.eu/





sobota, 24 listopada 2018

Muzeum, moje miejsce :)

Finał X Ogólnopolskiego Konkursu Poezji Lirycznej im. A. Babaryko "Świat niedopowiedziany". Było, jak co roku klimatycznie, lirycznie i muzycznie.


Ewa Maja Maćkowiak w rozmowie o swojej debiutanckiej powieści "Na koniec świata".
Fotorelacja

 
 Zdjęcia:Robert Wodzyński



**** 

Brzeziński Informator Samorządowy










Jakże mi miło wiedzieć, że Pani Burmistrz w dnotrzymała od dyrektora Muzeum Regionalnego moją powieść "Na koniec świata".




niedziela, 18 listopada 2018

Telefony do...



„- Halo, czy to Biuro Rzeczy Znalezionych? – zapytał dziecięcy głos.
- Tak, skarbie. Zgubiłeś coś?
- Zgubiłem mamę. Jest może u was?
- A możesz ją opisać?
- Jest piękna i dobra. I bardzo kocha koty.
- No właśnie wczoraj znaleźliśmy jedną mamę, może to twoja. Skąd dzwonisz?
- Z domu dziecka nr 3.
- Dobrze, wysyłamy mamę. Czekaj.
Weszła do jego pokoju, najpiękniejsza i najlepsza, tuląc do piersi prawdziwego, żywego kota.
- Mama! – krzyknął maluch i rzucił się do niej. Objął ją z taka siłą, że aż zbielały mu paluszki. – Mamusiu! Moja mamusiu!!!
…Chłopca obudził jego własny krzyk. Takie sny miał praktycznie co noc. Wsadził rękę pod poduszkę i wyciągnął zdjęcie dziewczyny, które znalazł rok temu na podwórku domu dziecka. Od tamtej pory trzymał zdjęcie pod poduszką i wierzył, że to jego mama. Wpatrywał się teraz w ładną twarz dziewczyny, aż wreszcie zasnął.
Rano dyrektorka domu dziecka, o wielce obiecującym imieniu Aniela, jak zwykle zaglądała do każdego pokoju, żeby przywitać się z wychowankami i pogłaskać każdego malucha po głowie. Na podłodze, przy łóżku chłopca, zauważyła zdjęcie, które mały w nocy upuścił.
- Skąd masz to zdjęcie? – zapytała.
- Znalazłem na podwórku. To jest moja mama, – uśmiechnął się chłopiec. – Jest bardzo piękna i dobra i kocha koty.
Dyrektorka poznała tę dziewczynę. Po raz pierwszy przyszła do domu dziecka w zeszłym roku wraz z innymi wolontariuszami. Pewnie wtedy zgubiła zdjęcie. Od tamtej pory dziewczyna chodzi od jednego urzędnika do drugiego, próbując zdobyć pozwolenie na adopcję dziecka. Ale, zdaniem lokalnych biurokratów, nie ma na to szans, ponieważ nie posiada męża.- Cóż, – powiedziała dyrektorka. – Skoro to twoja mama, to wszystko zmienia.
Po powrocie do swojego gabinetu, pani dyrektor usiadła i czekała. Po jakimś czasie rozległo się pukanie do drzwi i do gabinetu weszła dziewczyna ze zdjęcia.
- Proszę, – powiedziała dziewczyna, kładąc na biurku grubą teczkę. – Wszystkie dokumenty, opinie, zaświadczenia.
- Dziękuję. Muszę jeszcze zadać ci kilka pytań. Kiedy chcesz zobaczyć dzieci?
- Nie mam zamiaru ich oglądać. Wezmę każde dziecko, jakie mi pani zaproponuje. Przecież prawdziwi rodzice nie wybierają sobie dziecka… nie wiedzą, jakie się urodzi – ładne czy nieładne, zdrowe czy chore… Kochają je takie, jakie jest. Ja też chcę być taką prawdziwą mamą.
- Po raz pierwszy mam taki przypadek, – uśmiechnęła się dyrektorka. – Zaraz przyprowadzę pani syna. Ma 5 lat, jego matka zrzekła się go zaraz po urodzeniu. Jest pani gotowa?
- Tak, jestem.
Mały chłopiec rzucił się do niej z całych sił.
- Mama! Mamusiu!
Dziewczyna głaskała go po malutkich pleckach, przytulała, szeptała słowa, których nikt poza nimi nie mógł usłyszeć.
- Kiedy mogę zabrać syna? – zapytała.
- Z reguły rodzice i dzieci stopniowo przyzwyczajają się do siebie, najpierw są odwiedziny w domu dziecka, potem rodzice zabierają dziecko na weekendy, a potem na zawsze, jeśli wszystko jest w porządku.
- Zabieram syna od razu, – stanowczo oznajmiła dziewczyna.
- Dobrze, – machnęła ręką dyrektorka. – Jutro i tak zaczyna się weekend, a w poniedziałek przyjdzie pani i dokończymy formalności.
Chłopiec był szczęśliwy. Trzymał mamę za rękę, bojąc się, że znowu ją zgubi. Wychowawczyni pakowała jego rzeczy, wokół stał personel, niektórzy dorośli ukradkiem wycierali łzy. Kiedy chłopiec wraz z dziewczyną wyszli już z domu dziecka na słoneczną ulicę, chłopiec zdecydował się zadać najważniejsze pytanie:
- Mamo… a lubisz koty…?
- Uwielbiam! W domu czekają na nas dwa! – roześmiała się dziewczyna, czule ściskając rączkę malucha.
Chłopiec uśmiechnął się i pewnym krokiem ruszył z mamą w stronę swojego domu.
Pani dyrektor Aniela spoglądała przez okno na oddalające się sylwetki dziewczyny i chłopczyka. Potem usiadła i wykonała jeden telefon.
Halo, Kancelaria Aniołów? Proszę przyjąć zamówienie. Imię klientki wysłałam mailem, żebyście nie pomylili. Najwyższa kategoria: podarowała dziecku szczęście… proszę o standardową wysyłkę – moc sukcesów, miłości, radości itp. I dodatkowo: mężczyznę wyślijcie, niezamężna jest. Tak, wiem, że macie deficyt, ale to wyjątkowy przypadek. Owszem, finanse też się przydadzą, chłopiec musi się dobrze odżywiać… Już wszystko poszło? Dziękuję.
Podwórze domu dziecka wypełniało ciepłe słoneczne światło i bawiące się dzieciaki. Odłożyła słuchawkę i podeszła do okna. Lubiła patrzeć na te maluchy, prostując za plecami ogromne, białe jak śnieg skrzydła…
Być może nie wierzycie w anioły, ale anioły wierzą w was”.

 Autor  nieznany.
Źródło opowiadanie znalezione w sieci.



sobota, 3 listopada 2018

Co - dziennik

czyli łapacz chwil.

Pierwszy dzień listopada jest melancholijny i zawsze nastraja mnie do przemyśleń. Tym razem przyszła do mnie myśl, że najwyższa pora zacząć...  żyć.
No, ukryć się nie da, że czas zapindala niczym rączy rumak po polu czy gdzie go tam poniesie,
pięć dych na karku, a ja, życie zaczynam, dobre sobie. Jak to mówią - rychło Marychno.
Więc,
może najwyższa pora przestać ukrywać się w swoim cieniu. Zostawić wszystkie: nie potrafię,
inni są lepsi i tak dalej i tym podobnie...
Rozpiszę więc swój Codziennik i wyślę do wydawcy.
Przyjaciółka Małgorzata napisała:
a co do Twoich pomysłów to kochanie....kto pierwszy ten lepszy. Ewa, znam Cię, wiem, że jesteś przebojową osobą i dajesz radę jak tylko chcesz. Jeśli masz jakikolwiek pomysł, to dawaj go. 
Wypali albo nie, ale jest Twój. A znając Cię , Twoje pomysły zawsze wypalą. Teraz notes musisz przeżyć, ale jak przegapisz następny pomysł, to Ci do tyłka nakopię

To jest właśnie czekanie na właściwy moment, na dopracowywanie, bo jeszcze niedoskonałe.
No i takim oto sposobem, to można do usranej śmierci (swoją drogą muszę sprawdzić czemu do usranej, jakoś mi na wyobraźnię poszło👀 ).


czwartek, 1 listopada 2018