wtorek, 9 października 2018

Wuala czy voilà ...

Za marzeniami trzeba iść, choćby ... "Na koniec świata".
Marzeń, nie wystarczy tylko mieć.
Do tego ~mieć~ trzeba dodać odrobinę ruchu, co oznacza nie mniej, nie więcej, że ...
trzeba  ruszyć cztery litery (choć mam ochotę napisać po prostu ..dupę. Ruszyć dupę).
Ruch bywa trudny, wiem. Ale bez niego zostaje czasem tylko pobożne życzenie i rozczarowanie.
Nie chciałam brzmieć jak "ponawymądrzałasię", ale żem doświadczona w bojach, to i mogę.

Brak, przyciąga zazdrość.
A ona przychodzi, rozgaszcza się i dziobie. "A ten ma" "A temu, to się udało".
Taki z niej gość, co ością w gardle staje.
Kiedy skupiamy się na liczeniu cudzych darów i błogosławieństw zamiast skupić się na swoich i działać, to i wuala (no dobra..voilà).
Zamiast się ładować paralizatorem, rusz wyżej wspomnianą i IDŹ za marzeniami.

Dziś Nów, to i sobie po-czaruję, czyli ruszę D... do boju.
W końcu to moje marzenia. Warto!







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz