sobota, 28 marca 2020

Cisza, jak na rybach...

Jestem w opłakanym stanie.
Mowa jest srebrem, a milczenie złotem… w myśl tejże myśli, milczę… a przynajmniej tak sobie wmawiam.
Wszyscy ( no może większość) się teraz chwalą chlebkami oraz innymi cudami, które się uskutecznia w czasach „zarazy”. A ja … A ja nic. A u mnie cisza, jak na rybach, wiem, że tak jest, sama łowiłam (no może podkoloryzowałam, ale prawie sama, a to już coś). Ale chleba piec... nigdy! Ja z wypieków, czytaj ciast, to owszem potrafię zakalca zrobić … i to z torebkowego ciasta. I nie mówcie, że to niemożliwe.
M o ż l i w e.
No.
A do tego niepieczenia, co gorsza, nie posiadam kota. I z nim czy też z jego wyczynów zdjęć wstawić nie mogę. Ech… Posiadałam ongiś, ale to się nie liczy, co…(ale kotła zdjęcie wstawię, żeby ocieplić wizerunek). Teraz nie mogę, choć chcę, (kota, nie psa, bo leniwa jestem). Uuuu... no to se tym wyznaniem wizerunek ociepliłaaam… Ale, żeby nie było, bo i piesa zwanego Pluto, ongiś miałam ( ino żal, że zdjęcia nie mam żadnego). I świnki morskie i chomiki i ryby co po akwariumie olbrzymim pływały, ba...  nawet pająki miałam. Ongiś, jak wspomniałam.





Zastanawiam się, skoro nic jeszcze nie upiekłam, koteczka obecnie nie posiadam, czym bym się mogła pochwalić.
I tu gorzej, bo tu się nie ma, nad czym zastanawiać,
bo nic spektakularnego ostatnio nie zrobiłam…
Mam!
Trzasnę zdjęcie rosołkowi, bo za mną chodzi.
A rosół, to ja robię taki, że majty spadają… bo jak to mówią do rosołu trza się rozebrać …
czy jakoś tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz