piątek, 11 maja 2018

Jak kamień u nogi














Jasna cholera.
Kocham maj. Kocham!
Kamienie też lubię, bo kocham to za dużo powiedziane.
Na ścianach w salonie niegdyś zwanym stołowym, kamień, pięknie ułożony przez mego Króla.
Z nadmorskich plaż przytachałam walizkę pełną... kamieni, czytaj: takie były śliczne, jak jeden,
żal było nie brać. Brałam.
Ale kamienia na nerce, sorry, nie zapraszałam. Taka jestem.
A przecież on taki zgrywus, figlarz.
Lubi noce, bardzo, choć i dzień mu sprzyja.
A na ten przykład dzisiejszej nocy. No bawił się świetnie w skakanego do czwartej nad ranem.
Chyba się tymi harcami zmęczył, bo kiedy dzień wstawał, dał snu zażyć. Łaskawca.
Tableteczki zajadam jak Wedlowskie przysmaki. Cały zapas wyżarłam, trza lecieć do apteki.
Z tym leceniem, to "pogrubiłam". Ale blisko, to doczłapię. Szkoda, że leki same nie przyjdą.

Co ma kochanie maja do kamienia?
Ano ma. Bo mi kamień zabrał najpiękniejsze widoki. Kiedy wszystko wybucha do życia.
On mi niczym kamień przy nodze czy tam u nogi. Jak boli, to i głowa nie pracuje.
Boli...
Jak podaje Wikipedia: Ból (łac. dolor; gr. algos, odyne) – według definicji Międzynarodowego Towarzystwa Badania Bólu subiektywnie przykre i negatywne wrażenie zmysłowe i emocjonalne, powstające pod wpływem bodźców (tzw. nocyceptywnych) uszkadzających tkankę lub zagrażających jej uszkodzeniem.(...)

Ja pierdziu. Ja poród "przeżyłam", ale to co przeżywam teraz, to jest jakiś (tu się pcha słowo niecenzuralne) ... a że dobrze wychowana jestem Waszej wyobraźni owo pozostawię.
Zresztą, jakby go nie nazwać, opisać, jak się na własnej skórze (a konkretnie nerce) nie doświadczy, to gadanie czcze.

Najgorsze, bo się przez to "małe g" z nadejścia powieści nie cieszę jak należy.

Cóż, mogę sobie i Wam życzyć... Zdrowia i aby do wiosny!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz